I chociaż widać przez to okno (śliczne zresztą) tylko kawałek drogi prowadzącej przez naszą piękną wieś, jeszcze mniejszy kawałek podwórka sąsiadów, krzaki i drzewa i ptaki jak przylecą, a na szczęście przylatują ciągle, to i tak coś czuję, że gdyby nie to okno, to byłoby słabo. Wcześniej na to nie wpadłam, bo nie siedziałam tu od świtu do zmierzchu!!! Ale nie chce mi się tłumaczyć dalej, po prostu w poniedziałek składam moją pracę dyplomową i kropka.
I z tego wszystkiego mój wymarzony spacer z Mańkiem odkładam od niepamiętnych już czasów, więc dość, idziemy jutro. Postanowione.